Dziś jest dzień z serii „wszystko pod górkę”w kuchni.
Najpierw okazało się, że pieczołowicie wekowane słoiczki dla Młodego szlag
trafił i nadają się do wyrzucenia! Codzienne gotowanie osobnego obiadku jest
męczące a dawanie samych kupnych słoiczków nie do końca mi się podoba.
Ech.. Już nie mogę się doczekać, gdy
dzieć będzie jadł to co my.
Gdy Młode zostało nakarmione, postanowiłam rozmrozić filet z
kurczaka, co by go przyrządzić na obiad dla nas. Taki pokrojony w cienkie
kawałeczki miał być, obsypany przyprawami i obsmażony króciutko na patelni,
żeby soczystość zachował (a do tego brązowy ryż i tzatziki). W celu przyspieszenia procesu użyłam mikrofalówki.
Tylko ciut za długo. No i mam porządnie ugotowany kawał mięcha! Grrr… Dorwałam się do
biszkoptów Młodego, żeby nie umrzeć z głodu!
W ramach zabawy Liebster Blog Award chciałam przyznać Ci wyróżnienie, zapraszam na http://ewelabeztytulu.blogspot.com/2012/11/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńdalsze informacje na temat zabawy znajdziesz w linku :) zapraszam :)
OdpowiedzUsuńWidziałam. Tylko zanim odpowiem, muszę wyłonić swoich blogowych faworytów:)
OdpowiedzUsuńBiszkopty też mogą być dobre;) Zwłaszcza w takich okolicznościach...
OdpowiedzUsuń